Archiwum 26 maja 2003


maj 26 2003 na trzeźwo się nie da
Komentarze: 2

Nigdy się z tym nie pogodzę. trzy lata walki o udany związek, znoszenie każdej jego fanaberii, prowadzenie za rękawe do domu, bo znowu wypi za dużo i uderzenia w środku nocy, a teraz on bezpardonowo odwraca kota ogonem, robi ze mnie kretyna przed tą swoją Nową Wielką Miloscia, msci sie, nie wiem tylko, za co, no ZA CO?? Za to, ze od niego odeszlam?? Za to, ze przez pol roku PO opieralam sie jeszcze jego wdziekom? No ZA CO, kurwa jego mać!!

 

A może to ze mną znowu coś nie tak, może znowu to JA dalam ponieść się emocjom, może wina, jak zwykle, lezy po mojej stronie, tylko ja jej NIE WIDZĘ, hę? Wszyscy mi mówią "Ty to jestes silna, tak spokojnie siedzisz sobie tu z nimi, ja bym nie potrafil/a, czul(a)bym sie glupio, no wiesz, kiedys WY razem, teraz ONI obok Ciebie..."

 

Nie dosc, ze przez te trzy lata bylam wzorem do nasladowania, najlepsza suka, kobieta, matka pod Sloncem, nie dosc, ze staram sie teraz, zeby miedzy nami bylo jak najlepiej (na ile to, oczywiscie, mozliwe), nie dosc, ze (jak mi sie przynajmniej wydawalo) dogaduje sie z NIA, to jeszcze KURWA MAĆ dowiaduje sie (i to jak! sms-em! sic!) ze jestem... zreszta niewazne, kim jestem, wykasowalam juz to gówno z telefonu.

Nie wiem, co robic, nie wiem, jak sie zachowac, zadne tlumaczenia z mojej strony nie pomoga, wrecz przeciwnie. Wiem o tym doskonale. Mimo wszystko narasta we mnie agresja, jestem zwyczajnie wsciekla. Wsciekla z bezsilnosci.

Jak ja mam sie nie bać kolejnych zaangażowań, jak ja mam się cieszyć chwilą u boku tego, czy innego potencjalnego kandydata na...?

Chuj by to strzlil. Zwyczajnie jestem bezradna. A to najgorsze uczucie, jakie znam.

 

koleandra : :